*Dwa tygodnie później*
Sytuacja się nie zmieniła. Nadal z Zayn'em się do siebie nie odzywamy, nadal mieszkam u chłopaków. Jedyną dobrą stroną tej sytuacji jest to,że się do nich zbliżyłam. Czułam,że mogę liczyć na nich w każdej chwili.
Tego dnia siedzieliśmy sobie spokojnie w salonie.Przyjechała Eleanor i Danielle. Nagle wszedł Malik z tą swoją dziwką.
-Chłopaki, dziewczyny, poznajcie moją dziewczynę - Perrie
Oczy wszystkich zostały skierowane ku mi. Bolało mnie to, owszem, ale nie dałam tego po sobie poznać. Uśmiechnęłam się.
-My się już znamy - powiedziałam
-Tak, jesteś byłą lafiryndą mojego misiaczka - pocałowała go w usta
-Masz racje, dzięki bogu.
-Ej, Alex, to pokażesz mi te zdjęcia? - spytał Niall.Obiecałam,że pokaże mu kiedyś wyniki moich sesji.
-Spoko, chodź.
-A my też możemy? - zagadnęły Dan i El.
-I my! - krzyknęła reszta chłopców oprócz ,,misiaczka''
-Spoko, chodźcie - uśmiechnęłam się.
Weszliśmy do mojego pokoju. Wyjęłam album ze wszystkimi zdjęciami z każdej sesji. Było ich ok. 200. Zaczęliśmy oglądać.
-Ale tutaj bosko wyszłaś! - zachwycała się Danielle
-Masz tutaj ładne buty - skomplementowała El
-Tu ślicznie wyglądasz - pokazywali chłopcy.
-Dziękuję - uśmiechnęłam się.
Zaproponowałam grę w butelkę. Louis poszedł po Zayn'a i tą wywłokę.
Czekaliśmy na dole w salonie. Perrie ciągle się do niego kleiła.
Kręciłam pierwsza. Padło na Harolda.
-Zatańcz coś
Po moich słowach Hazza zaczął coś wywijać a my turlaliśmy się ze śmiechu.
-Liam - powiedział - pocałuj Danielle.
Zrobił to, co mu kazali.
Kręciliśmy ową butelką jeszcze jakieś dwie godziny.
-Alex - zaczęła Perrie - pocałuj mojego misia w usta
Nie wiem o co jej chodziło. Zamurowało mnie. Wiedziałam,że wszystkie uczucia, wspomnienia i rany powrócą. Z zimną krwią podeszłam do niego, lekko i bez uczuć musnęłam jego usta i wróciłam na miejsce.
-Zmyj tapetę! - krzyknęłam, kiedy wypadło na lafiryndę.
Nieźle wkurwiona Perrie wyszła do łazienki. Wróciła po 10 minutach. Szara twarz, podkrążone oczy, pryszcze i blizny. Fuj.
-Teraz ty to zrób! - powiedziała dumnie ladacznica.
Zaśmiałam się, wyszłam do łazienki, zmyłam tusz z rzęs i wróciłam.
-Już?! - krzyknęła zdziwiona
-Tak. Ja nie nakładam kosmetyków szpachlą kochanie.
Wyszłam do swojego pokoju. Usiadłam na balustradzie na balkonie. Nagle poczułam silne popchnięcie. Spadłam. Strasznie bolała mnie kostka. Sytuacje zauważył Harry, który w mgnieniu oka zjawił się przy mnie.
-Alex, co się stało?! - wrzasnął oglądając moją nogę.
-Ta larwa mnie zepchnęła - syknęłam z bólu.
-Cholera - zdenerwował się.
Próbowałam wstać, lecz na darmo.
-Nie mówi nic chłopakom - powiedziałam stanowczo
-Skoro tak chcesz.. Czekaj, wyjadę samochodem przed bramę i przyjdę po Ciebie. Jedziemy do szpitala.
Jak chciał tak zrobił. Wyszedł z auta i zbladł. Ujrzał po prawej stronie solidny korek z udziałem około 100 pojazdów. Z kolei po lewej droga została zablokowana z powodu wypadku.
-No to pięknie.. - krzyknął wkurzony.
-Poczekamy, może obejdzie się bez lekarza.
-O nie. Nie pozwolę ci się męczyć, wskakuj - wziął mnie na barana.
-Haroldzie, doceniam to, ale jestem ciężka. Będzie Cię wszystko bolało
-Siedź cicho.
-Dziękuję - mocno go przytuliłam.
Do szpitala nie mieliśmy daleko. Ale jak dla chłopaka z dziewczyną na plecach to spory wysiłek.
-Może kawałek pokuśtykam? - zaproponowałam.
-Nie, już niedaleko.
Po 15 min byliśmy w szpitalu. Teraz wziął mnie na ręce,żeby było wygodniej wchodzić po schodach, ponieważ winda była zepsuta. Przekazał mnie lekarzowi i został w poczekalni.
-Skręcona kostka i pęknięta kość śródstopia - powiedział doktor wypisując mi skierowanie do gipsiarza.
Kiedy wyszłam z gabinetu Harry natychmiast do mnie podbiegł.
-I co?
Powtórzyłam diagnozę medyka. Lokers pomógł mi dojść do gipsowni.
Wyszliśmy ze szpitala. Poruszałam się o kulach.
-Chodź - znów wziął mnie na barana
-Nie, puść mnie. Mogę iść.
-Możesz, ale nie musisz - wyszczerzył się.
Doszliśmy do domu. Wniósł mnie do budynku i wreszcie postawił.
-Dziękuję Ci - pocałowałam go w policzek i posłałam najpiękniejszy uśmiech.
-Do usług - ukłonił się.
Weszliśmy do salonu. Wszyscy patrzyli się na mnie.
-Cześć gdzie by... Łooo co Ci jest?! - krzyknął Niall podbiegając do mnie.
-Nic poważnego - popatrzyłam na Zayn'a liżącego się z Perrie.
Podeszłam do 3/5 Direction i półszeptem opowiedziałam im, co się stało.
-O kurwa.. - popatrzyli na Perrie.
-Idę na górę. Przebiorę się i odpocznę - powiedziałam sięgając po kule.
-Zaniosę Cię, chodź - zaoferował Hazza.
Położył mnie na łóżku. Otworzył szafę i wyjął mi różową koszulę w czarną kratę, czarne legginsy 3/4 i moje kochane kapcie - króliczki.
-Załóż to - podał mi ubrania.
-Okej. Dzięki za wszystko - pocałowałam go w policzek.
-Spoko. Jak będziesz czegoś potrzebowała to krzycz - powiedział
-Dobrze.
Harry wyszedł z pomieszczenia a ja się przebrałam.
Wzięłam laptopa na kolana i zobaczyłam artykuł.
-,,Nowa dziewczyna Harrego. Czyżby ta zdradzała Zayn'a?'' - przeczytałam na głos.
Postanowiłam się tym nie przejmować, bo to plotki. Ważne,że to nie prawda.
Wyłączyłam komputer i przykryłam się kołdrą. Nie wiem, kiedy zasnęłam.
*Oczami Zayn'a*
Lizałem się z Perrie. Moje usta kleiły się od błyszczyku. Ohyda.
-Dziewczyno, czy ty jesteś normalna?! - usłyszałem krzyk Harrego.
Odkleiliśmy się od siebie.
-O co Ci chodzi? - zapytała zdziwiona.
-Ty już dobrze wiesz, o co! - dołączył się Louis
-Misiaczku, co oni robią? - zapytała mnie z miną zbitego psa.
-Odpierdolcie się od niej. O co chodzi?! - wrzasnąłem.
-Ja Ci już powiem o co! - zdenerwował się Liam.
-Słucham - założyłem ręce.
-Ta Twoja pożal się Boże ,,dziewczyna'' zepchnęła Alex z balkonu!
-Tak, i co jeszcze - puknąłem się głowę.
-O czym wy mówicie? - zapytała zmieszana Perrie.
-O kurwa.. - zaczął Niall - Widziałem jak wchodzi do pokoju Alex.
-Co na to powiesz?! - krzyknąłem do Perrie.
-Misiaczku, nie złość się. To nie moja wina,że ta idiotka ma takie słabe kości i jest fajtłapą
-Mogłaś jej zrobić krzywdę! - wydarłem się.
Kłóciliśmy się. Zerwałem z nią.
-Pierdol się! - krzyknęła i pokazała mi środkowy palec. Trzasnęła drzwiami.
Usiadłem na kanapę i schowałem ręce w dłonie. Co ja narobiłem?! Przecież Alex mogło się coś stać. Dobrze,że na kostce się skończyło. Dopiero teraz zrozumiałem,że nadal ją kocham. To ja to wszystko spieprzyłem. Nie dziwię się,że nie chce mnie widzieć.
Zdecydowałem się ją przeprosić i zaproponować chociaż przyjaźń. Przynajmniej będę mógł na nią patrzeć, spędzać czas, czuć jej zapach.. Dobra, Malik, ogarnij się. Nie masz na co liczyć.
Stałem przed drzwiami jej pokoju. Serce mi waliło jak szalone. Zapukałem w nie. Usłyszała głośne : Proszę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz